"Zenek" to porażka. Ale TVP i tak chwali się sukcesem
TVP w "Wiadomościach" ogłosiła sukces "Zenka". Tymczasem wyniki mówią same za siebie. Uzupełniamy informacje, o których zapomniała telewizja.
Odkąd w 2016 r. Jacek Kurski objął stołek prezesa, TVP usilnie promuje nurt disco polo jako dobro narodowe, a twarzą tego wszystkiego jest Zenek Martyniuk. Muzyk każdego roku w sylwestrową noc przyciąga przed ekrany telewizorów miliony widzów, a Telewizja Polska bije konkurencję na głowę. Dlatego gdy pojawił się pomysł zrealizowania filmu o Martyniuku, liczono na ogromny sukces frekwencyjny. Coś jednak poszło nie tak – do kin wybrało się mniej osób niż przewidywano. Ale TVP i tak postanowiła przekuć porażkę w sukces.
Budżet
Produkcja "Zenka" miała pochłonąć ok. 5 mln zł. Nie jest to wygórowana kwota jak na film, który wymagał odtworzenia polskich realiów sprzed kilku dekad (najdroższa polska produkcja po 1989 r. do tej pory to "Quo Vadis" - 76,14 mln zł). Z tej kwoty, jak dowiedział się "Super Express", 2 mln zł wyłożyła TVP. Z kolei województwo podlaskie dorzuciło 400 tys. zł.
Zobacz także: Zenek Martyniuk zdradza nam szczegóły o biograficznym filmie
Producenci liczyli na ogromny sukces frekwencyjny "Zenka":
- Bycie mecenasem filmu "Zenek" umożliwia nam szeroko zakrojoną promocję województwa podlaskiego i zrealizowanie naszych planów, które skupiają się na zewnętrznej promocji regionu. Szacuje się, że film obejrzy ponad milion widzów w całej Polsce, którzy będą mieli okazję poznać Podlaskie – informowała rok temu Izabela Smaczna-Jórczykowska, rzecznik prasowy marszałka województwa podlaskiego.
Z kolei "Super Express" dotarł do dokumentów, z których wynikało, że twórcy filmu liczą na półtoramilionową widownię. Zysk wyniósłby wtedy ponad 11 mln zł.
Rzeczywistość vs. oczekiwania
Ale oto nadszedł 14 lutego 2020 i premiera ostro promowanego przez TVP "Zenka". "Król walentynek jest tylko jeden" - głosiło dumne hasło na plakacie "Zenka", które nie przełożyło się na rzeczywistość. Ta dość brutalnie zweryfikowała ambitne założenia. W weekend otwarcia film obejrzało jedynie 241,1 tys. osób. Dla porównania: wprowadzone do kin tydzień wcześniej "365 dni" zgromadziło w kinach 453,9 tys. osób. A najlepszy weekend otwarcia w polskich kinach po 1989 r. należy do "Kleru" - 935,3 tys. widzów.
Biorąc pod uwagę fakt, że weekend otwarcia w zasadzie zawsze gromadzi w kinach największą publiczność, "Zenek" nie ma co liczyć na dobicie do zakładanego 1,5 mln widzów. A w takim układzie należy rozpatrywać go jako porażkę.
TVP wie swoje
Tymczasem TVP po raz kolejny postanowiło ubarwić rzeczywistość i pochwaliło się… sukcesem.
W "Wiadomościach" zestawiono box office "Zenka" z filmową biografią Freddiego Mercury'ego "Bohemian Rhapsody" (160 tys. widzów w weekend otwarcia) oraz historią Eltona Johna "Rocketman" (25 tys. widzów). Problem jednak polega na tym, że to zagraniczne produkcje, w dodatku bez zaplecza w postaci szerokiej promocji w mediach publicznych.
Co gorsza, widzowie wyśmiali muzyczny klucz doboru filmów do zestawienia. No bo umówmy się: czy naprawdę można bez mrugnięcia okiem wstawić Zenka Martyniuka do jednej tabelki z Freddiem Mercurym i Eltonem Johnem?
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Pokazał prawdę o sukcesie "Zenka". TVP go znienawidzi
Na szczęście Marcin Tyc z Polskiego Towarzystwa Statystycznego "poprawił" błąd TVP i dołożył do ich tabelki wyniki filmu "365 dni", który był faktyczną konkurencją "Zenka".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Telewizja Polska nie będzie z tego zestawienia zadowolona. Wiadomo, że niełatwo przyznawać się do porażek, ale czasem lepiej przemilczeć niektóre sprawy, niż ubarwiać rzeczywistość. Zwłaszcza, że te 2 mln zł włożone w "Zenka" to nic w obliczu 2 mld zł dotacji, jaką TVP dostała od państwa.