Bradley Cooper rozkleił się na wizji. Internauci szydzą z powodu jego płaczu
Hollywoodzki aktor tuż przed Oscarami intensywnie promuje swoje ostatnie dzieło, film "Maestro". W trakcie wywiadu dla amerykańskiej stacji CBS News wzruszył się przed kamerami. Powód nieco zaskakuje.
Po "Narodzinach gwiazdy" z Lady Gagą, który szturmem podbił serca krytyków i publiczności, oczekiwania wobec kolejnego filmu wyreżyserowanego przez Bradleya Coopera były bardzo wysokie. W głównej roli znów zobaczyliśmy hollywoodzkiego aktora, który tym razem porwał się na biografię cenionego dyrygenta i kompozytora Leonarda Bernsteina.
"Maestro" zadebiutował na festiwalu w Wenecji, a później trafił nie do kin, a na platformę Netfliksa. Choć produkcja zdobyła siedem nominacji do Oscarów, spotkała się z mieszanymi reakcjami widzów i recenzentów. Małgorzata Czop w recenzji dla WP pisała: "Powierzchownie zarysowane konflikty, schematy i zero-jedynkowe porównanie sprawiają, że ten film tonie w dłużyznach i zbyt wielu wątkach, które nie mają szansy wybrzmieć w pełni".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najbardziej wyczekiwane premiery filmowe 2024 roku
Bradley Cooper robi zły PR swojemu filmowi?
Promocji tytułu nie do końca pomaga zaangażowanie Bradleya Coopera. Aktor od miesięcy w wielu wywiadach powtarza, jak wielkim wysiłkiem było dla niego przygotowanie się do sześciominutowej sceny, w której odtwarza dyrygowanie Bernesteina podczas słynnego koncertu London Symphony Orchestra w Ely Cathedral z 1976 r. Cooper twierdzi, że przygotowywał się do tego fragmentu aż sześć lat.
W niedawnym wywiadzie dla amerykańskiej stacji CBS News gwiazda "Maestro" w towarzystwie dzieci Bernsteina opowiadała o głębokiej, emocjonalnej więzi, która łączy go ze zmarłym. Na pytanie, czy brakuje mu kompozytora Bradley Cooper rozpłakał się na wizji.
- O tak, ciężko mi o tym mówić... Dzieliliśmy coś wyjątkowego. Trudno to nawet wyrazić, ale on był ze mną przez cały czas tworzenia filmu - powiedział aktor przed kamerami.
Samo pytanie dziennikarki było o tyle zaskakujące, że Cooper nie miał okazji poznać kompozytora, w którego się wcielił. Leonard Bernestein zmarł w 1990 r., gdy aktor miał 15 lat. Z tego powodu wywiad stał się obiektem szykan ze strony internautów.
"To naprawdę wariactwo mówić coś takiego", "Bradley Cooper jest idiotą, nawet dzieci Bernesteina się nie rozkleiły", "To był jego najlepszy występ" - czytamy w komentarzach.
Niektórzy stanęli jednak w obronie aktora, twierdząc, że mógł przywiązać się do prawdziwej postaci, którą od kilku lat starał się jak najlepiej poznać i odwzorować na planie filmowym.
W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: