Na przekór swoim mistrzom i Hollywood. Ennio Morricone żałował tylko jednego
Na pewno choć raz każdy z nas słyszał jego kompozycje. W końcu Ennio Morricone to gigant muzyki filmowej, mający w swoim dorobku utwory z m.in. "Za kilka dolarów więcej", "Nietykalnych", "Maleny" czy "Cinema Paradiso". Reżyser tego ostatniego tytułu, Giuseppe Tornatore, postanowił oddać hołd mistrzowi i nakręcił dokument "Ennio" o jego twórczości. To prawdziwa gratka dla fanów kompozytora.
Okazuje się, że Ennio Morricone wcale nie chciał związać swojego życia z muzyką, ale został na nią skazany. Jego ojciec był trębaczem i od najmłodszych lat uczył syna zapisu nutowego. Obowiązkowo przyszły kompozytor trafił do konserwatorium, gdzie objawił swój talent. Ale od razu Ennio wyróżniał się łamaniem zasad, burzeniem kanonu, co w kolejnych latach jego kariery stało się zarówno jego przekleństwem, jak i błogosławieństwem.
Gdy po wybitnie obronionym dyplomie, Morricone rozpoczął pracę w studiu muzycznym RCA, zajął się aranżacją piosenek. Praca na czyichś utworach nie wyczerpywała ambicji młodego kompozytora. Wciąż pracował nad własnymi kompozycjami i wkrótce potem pisał utwory dla gwiazd estrady np. Gianniego Morandi, Paula Anki czy Miny.
Z początkiem lat 60. Morricone zaczął romansować z kinem. Zaczęło się od filmu "Faszysta", a wkrótce potem nawiązał wieloletnią i przełomową współpracę z Sergio Leone. Włoski kompozytor zrewolucjonizował muzykę filmową, gdy w "Za garść dolarów więcej" widzowie usłyszeli galop przy dźwiękach gitary czy imitację wycia kojota - motyw często powracający w kinie westernowym. W filmie "Ennio" maestro zdradza tajniki swojej pracy, jak od małej sugestii i uwagi rodził się pomysł na arcydzieło.
Ennio Morricone - "The Ecstasy of Gold" z filmu "Dobry, zły, brzydki"
Kariera Ennio Morricone to nie tylko pasmo sukcesów, ale i rozterek o sens jego pracy. Przez długi czas kompozytor czuł się odrzucony przez środowisko. Jego mistrz Goffredo Petrassi krytykował go za oddanie się muzyce filmowej, uważanej wówczas za coś gorszego. Prawdziwy kompozytor miał być purystą, pisać symfonie dla opery czy filharmonii. Co najwyżej mogli też romansować z komercyjną stroną muzyki i aranżować popularne utwory. Ale tworzenie pod wizję reżysera? Tego nie chciano mu wybaczyć.
- Pisząc muzykę chciałem się zemścić, chciałem pokonać to poczucie wstydu - wspominał ten czas Morricone. Wielokrotnie maestro chciał rzucić pracę dla filmu, w trudnych chwilach zawsze mógł liczyć na wsparcie żony Marii, pierwszej słuchaczki i recenzentki każdej jego kompozycji, z którą przeżył ponad 60 lat.
Mimo to twórczość Włocha zyskiwała rozgłos, a reżyserzy zaczęli bić się o jego angaż. Jak wspomina przed kamerami Morricone, żałuje tylko tego, że nie udało mu się współpracować ze Stanleyem Kubrickiem przy "Mechanicznej pomarańczy". Zresztą zawdzięcza to swojemu przyjacielowi, autorowi "Dawno temu w Ameryce", który bezczelnie okłamał amerykańskiego reżysera, mówiąc że Ennio jest teraz zaangażowany w jego projekt.
"Cinema Paradiso" - zwiastun
Kompozytor przez lata był też niedoceniany w Hollywood. Trudno uwierzyć, że twórca ponad 500 ścieżek dźwiękowych w filmach i serialach dopiero w 2007 r. otrzymał pierwszego Oscara. I to nie za konkretny tytuł, a statuetkę honorową, choć wcześniej miał na swoim koncie sześć nominacji, w tym za wybitną kompozycję w "Misji", będącą połączeniem muzyki liturgicznej i rytmów indiańskich. Ale na tym Morricone nie poprzestał - jako pierwszy w historii zdobył kolejnego Oscara po nagrodzie honorowej, a zawdzięcza to współpracy z Tarantino przy "Nienawistnej ósemce".
Dwa lata po śmierci mistrza jego kompozycje wciąż pozostają żywe. Sławy takie jak Bruce Springsteen, Quincy Jones, James Hetfield z Metalliki czy kompozytor John Williams w filmie "Ennio" nie boją się mówić o tym, że ich zdaniem Morricone jest Bachem XX wieku. Świadczyć ma o tym fakt, że dorobek kompozytora jest na tyle bogaty, różnorodny i rewolucyjny, iż będzie niewyczerpanym źródłem inspiracji dla kolejnych pokoleń muzyków. Choć 2,5-godzinny dokument może nieco przytłaczać ciągłym zachwytem nad jego bohaterem, nie da się odmówić twórcom przyjęcia słusznej tezy: Ennio Morricone wielkim kompozytorem był.
Film "Ennio" od 6 lipca w kinach