''Odchodzę, proszę po mnie posprzątać''. Dlaczego Aleksander Ford odebrał sobie życie?

Jego zwisające z żyrandola zwłoki znaleziono 4 kwietnia 1980 r. Dzień wcześniej Aleksander Ford zameldował się w małym motelu w Naples na Florydzie. Pokojówce wręczył 100 dol. mówiąc: "To moje ostatnie pieniądze". Przed śmiercią zdążył jeszcze nagrać taśmy dla dzieci i żony. Mówił po polsku, powoli, głęboko.

''Odchodzę, proszę po mnie posprzątać''. Dlaczego Aleksander Ford odebrał sobie życie?
Źródło zdjęć: © Forum
Grzegorz Kłos

23.06.2017 | aktual.: 23.06.2017 14:20

- Gdyby przyjechał do USA w latach 20., to byłby nie tylko Goldwynem, ale Goldwyn-Meyerem – powiedział David Halberstam, mąż aktorki Elżbiety Czyżewskiej, w rozmowie z Andrzejem Wajdą. Miało to świadczyć o skali możliwości i talencie polksiego filmowca.

Losy reżysera "Ulicy Granicznej", jednego z najważniejszych powojennych filmów, który właśnie obchodzi 68. rocznicę premiery, to jedna z najbardziej wstrząsających i gorzkich historii, jakie rozegrały się w naszym filmowym światku. To historia upadku jednego z największych ludzi ówczesnej kultury, króla życia, który z dnia na dzień stał się ofiarą współtworzonego przez siebie systemu.

Obraz
© East News

Zaufany człowiek Stalina

Aby w pełni zrozumieć dramatyczną decyzję jednego z najważniejszych polskich filmowców, trzeba cofnąć się do lat 40. XX wieku.

Kiedy wybuchła II wojna światowa, Ford mający już kilka sukcesów na koncie (m.in. "Legion ulicy", "Ludzie Wisły" czy "Sabra") znalazł się na terenie ZSRR. Kiedy zaczęła się tworzyć polska armia Berlinga, zaproponowano mu współpracę. Od 1943 r. był szefem Czołówki Filmowej I Dywizji Wojska Polskiego.

Rok później nakręcił "Majdanek", pierwszy wiarygodny, a przy tym wstrząsający dokument o nazistowskich obozach zagłady. Do Polski wrócił w randze porucznika. Należał do grona ludzi osobiście wybranych przez Stalina i błyskawicznie awansował.

Szara eminencja polskiego kina

Ford został pierwszym szefem polskiej kinematografii i zbudował jej olbrzymią potęgę. To z jego inicjatywy przeprowadzono akcję przewiezienia zrabowanego sprzętu filmowego z Niemiec do Łodzi, gdzie zorganizował wytwórnię filmową.

To w końcu on razem z Wandą Jakubowską, z którą pozostawał w permanentnym konflikcie, stworzył słynne Zespoły Filmowe, kształcące największych polskich reżyserów i operatorów.

Dzięki rozległym koneksjom na samych szczytach władzy Ford sukcesywnie umacniał swoją pozycję, stając się szarą eminencją polskiego kina. Mówiło się, że znał wszystkich i był najlepiej poinformowaną osobą w branży.

Obraz
© East News

Kreował swój wizerunek

We wspomnieniach współpracowników i znajomych Aleksander Ford jawi się jako postać niezwykle niejednoznaczna i skomplikowana. Wszyscy są zgodni, że bardzo umiejętnie kreował swój wizerunek.

Z jednej strony pamiętliwy satrapa, zawistny o kolegów z branży (potrafił wykupywać scenariusze tylko po to, aby nikt inny ich nie sfilmował). Z drugiej – życzliwy, współczujący, serdeczny szef, który wchodząc na plan zdjęciowy witał się z każdym z osobną, dopytując się o zdrowie najbliższych. Właśnie tak zapamiętała go Beata Tyszkiewicz.
Ci, którzy mieli okazję z nim pracować, mówią, że był osobę tajemniczą i zagadkową, nieufną wobec ludzi.

''Lubił duże kobiety i duże samochody''

Prywatnie reżyser "Krzyżaków", których obejrzało ponad 30 mln widzów, uchodził za pławiącego się w luksusie niepoprawnego kobieciarza. Brzmi to dość zaskakująco, zważywszy na jego posturę. Miał tylko 160 cm wzrostu i aparycję dalece odbiegającą od wizerunku amanta.

Obiegowa plotka głosiła, że filmowiec "lubił duże kobiety i duże samochody". Był trzykrotnie żonaty – druga, dziennikarka, popełniła samobójstwo po tym, jak zostawił ją dla aktorki Aleksandry Śląskiej.

Ostatnią, która powiedziała "tak", była 30 lat młodsza Elinora Grinswolt (na zdjęciu). Związek wywołał niemały skandal, ponieważ Amerykanka rzuciła dla Forda swojego męża, słynnego krytyka, Zygmunta Kałużyńskiego. Zdaniem złośliwych od tego czasu miał on szczerze znienawidzić polską kinematografię.

Obraz
© East News

Ofiara antysemickiej nagonki

Aleksander Ford zdawał się niezatapialny. Wszystko skończyło się dość nagle w marcu 1968 r. "Car polskiego kina" stał się ofiarą antysemickiej nagonki moczarowców. O wszystkim przesądziło jego żydowskie pochodzenie. Naprawdę nazywał się Mosze Lifszyc.

Podjęto decyzję o usunięciu go z szeregów PZPR za jego "postawę sprzeczną ze stanowiskiem partii". Jednocześnie pozbawiono go możliwości jakiejkolwiek pracy artystycznej, a nazwisko Forda na zawsze miało zniknąć z mediów. Nigdy się z tą decyzją nie pogodził.

Po roku, za namową Elinory, zdecydował się na emigrację. Małżeństwo pomieszkiwało w RFN, Austrii oraz Izraelu, aby ostatecznie osiąść na stałe w Kopenhadze, gdzie po raz pierwszy reżyser targnął się na swoje życie.

Żona zabiera dzieci do USA

Na obczyźnie próbował tworzyć - kręcił filmy, które przeszły bez echa. Wystawił również nieźle przyjętą sztukę. Mimo to nie potrafił odnaleźć się w nowych realiach. Bardzo tęsknił za Polską, jednak stanowisko Edwarda Gierka było jednoznaczne: "Nie chcemy jego powrotu".

Między małżonkami coraz częściej dochodziło do spięć. Elinora nie mogąc znieść presji, poddała się, zabrała dzieci i wyjechała do Stanów.

Ford bardzo to przeżył. Tęsknota za dziećmi (w domu wszędzie stały ich zabawki), niemożność tworzenia i doskwierająca bieda wpędzały go w coraz większą depresję, którą pogłębiła wiadomość o wniesieniu przez Elinorę sprawy o rozwód. Koniec był bliski.

Obraz
© PAP

Opóźniona informacja o śmierci

Ford odwiedził rodzinę w Stanach cztery razy. Ostatnia wizyta była formą pożegnania z żoną i dorosłymi dziećmi – Konstancją, Justyną oraz Romanem.

- Życie nigdy nie było dla niego łatwą sprawą - powiedziała jedna z córek, którą przed śmiercią zabrał do baru na piwo. Ford wydawał się spokojny i pogodzony z życiem.
W Polsce lakoniczną informację o jego śmierci podały Przekrój oraz Polska Agencja Prasowa, która z prawie miesięcznym opóźnieniem napisała: „Alfred Hitchcock i Aleksander Ford nie żyją".
Na wieść o tym jego mieszkający w Polsce syn, Aleksander Ford jr., pomyślał – „Ojciec lubił dobre towarzystwo”. W 2002 r. TVP wyemitowało dokument Stanisława Janickiego "Kochany i nienawidzony. Dramat życia i śmierci twórcy »Krzyżaków«". Dwa lata później w Łodzi odsłonięto gwiazdę Forda na ulicy Piotrkowskiej.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (168)