Grał w "Akademii Policyjnej". Jak dziś wygląda?
"Chciałem zagrać sierżanta Mahoneya, bo byłem taki jak on" – powiedział w jednym z wywiadów Steve Guttenberg. Rola w "Akademii Policyjnej" przyniosła mu ogromną sławę, która jednak nigdy nie uderzyła mu mocno do głowy. "To zasługa mojego ojca" – przyznaje aktor w niedawno wydanej książce "Time to Thank: Caregiving for My Hero."
Na początku swojej kariery wcale nie uchodził za aktora komediowego. "Na castingach postrzegali mnie jako aktora dramatycznego. Więc robiłem co mogłem, aby pokazać, że przeżywam swą rolę. Później, jak już udało mi się ich przechytrzyć, reżyserzy zmieniali charakter mojej postaci, na bardziej lekki, komediowy" – wspomina Steve Guttenberg. Tak było m.in. na planie nominowanego do Oscara za scenariusz filmu Barry’ego Levinsona "Diner" z 1982 roku.
Steve Guttenberg urodził się 24 sierpnia 1958 roku w nowojorskim Brooklynie. Już jako nastolatek podróżował do Los Angeles na castingi. Na jednym ze spotkań z agentem reprezentującym znanych aktorów usłyszał, żeby wracał do domu, bo nie ma szans na zrobienie kariery w Hollywood.
"Miałem wystarczająco dużo determinacji, by coś osiągnąć"
Początkowo był załamany słowami "szanowanego" agenta, ale postanowił zawalczyć o marzenia. "Bardzo w siebie wierzyłem. Wiedziałem, że mam coś do powiedzenia i chciałem udowodnić niedowiarkom, że stać mnie na wiele. Miałem na tyle dużo szczęścia, że mi się powiodło, a innym nie. Nie uważam sobie za kogoś specjalnego. Po prostu miałem wystarczająco dużo determinacji, by coś osiągnąć" – uważa Guttenberg.
Po premierze filmu "Diner" Steve Guttenberg otrzymał kilka dobrze płatnych ofert, ale on zainteresował się scenariuszem niskobudżetowej komedii "Akademia Policyjna". "Chciałem zagrać sierżanta Mahoneya, bo byłem taki jak on. To była rola jakby pisana z myślą o mnie, choć nie była" – twierdził w wywiadach.
"Trzeba umieć zachować chłodną głowę"
"Pamiętam, jak po projekcji producent odwrócił się do mnie i powiedział: ‘To największy gniot, jaki widziałem’. Gdy film trafił do kin znów do mnie zadzwonił, tym razem w zupełnie innym nastroju. Wykrzykiwał do słuchawki: ‘Jestem milionerem! Jestem milionerem!’. Nie wiedziałem wówczas dobrze, co to box office, nie zdawałem sobie też sprawy z zysków, które przyniosła komedia. Teraz zdaję sobie sprawę z tego, jak ważne w Hollywood są pieniądze" - wspominał aktor.
W niedawno wydanych wspomnieniach zatytułowanych "Time to Thank: Caregiving for My Hero", Guttenberg życie w Hollywood nazwał "chodzeniem po ostrzy noża". Jego zdaniem show biznes jest "wyjątkowo ekscytujący i zabawny, ale to niebezpieczna gra. Trzeba umieć zachować chłodną głowę" – przestrzega.
"To miejsce dla psychopatów"
Guttenberg przypisuje swojej rodzinie, a zwłaszcza ojcu, zdolność "utrzymanie nóg na ziemi i siłę przeciwstawienia się pokusom". Nie oznacza to jednak, że aktor był całkowicie odporny na uroki Hollywood. "Kilka razy wypiłem Kool-Aid, kupiłem Ferrari i były momenty, w których myślałem, że jestem kimś ważnym" – wyznaje aktor. Trzeba przyznać, że są to dość skromne "osiągnięcia" w porównaniu do innych hollywoodzkich gwiazd.
Warto też przypomnieć, że Steve Gutteneberg po występie w czwartej części "Akademii Policyjnej", mając na koncie takie jeszcze przeboje, jak "Kokon", "Krótkie spięcie", "Trzech mężczyzn i dziecko" (wielkie przeboje w Polsce na rynku kaset wideo), na pięć lat zniknął z Hollywood. "Chciałem zrezygnować z show-biznesu pięć razy dziennie. To miejsce dla psychopatów. Tu możesz być i robić co chcesz. Nawet jeżeli jesteś najgorszym człowiekiem na świecie, ale idą za tobą wielkie pieniądze, nie będzie to nikomu przeszkadzało" – tłumaczył się ze swojej decyzji aktor.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" przestrzegamy przed wyjściem z kina za wcześnie na "Kaskaderze", mówimy, jak (nie)śmieszna jest najnowsza komedia Netfliksa "Bez lukru" oraz jaramy się Eurowizją. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: