Wszyscy pamiętają tragedię na planie filmu. Nowy "Kruk" musiał się z tym zmierzyć
W 1994 r. na planie filmu "Kruk" zmarł tragicznie główny aktor, Brandon Lee. Został postrzelony śmiertelnie z broni, która miała być tylko nieszkodliwym rekwizytem. 30 lat później do kin wchodzi nowa wersja "Kruka" i pytań o tragedię twórcy nie unikają.
Brandon Lee miał otwartą drogę do wielkiej kariery w Hollywood. Syn Bruce'a Lee długo zamknięty był w szufladce aktora niskobudżetowych akcyjniaków. "Kruk" miał wszystko zmienić. Lee starannie przygotowywał się do roli, brał lekcje aktorstwa, uczył się grać na gitarze, a dodatkowo planował ślub z ukochaną. Na planie filmu doszło jednak do tragedii, która wstrząsnęła światem i mimo upływu lat wciąż się o niej pamięta. Co mówią o wydarzeniach sprzed 30 lat twórcy nowego "Kruka"? W nowej odsłonie historii o gwieździe rocka, która po śmierci mści się na swoich oprawcach, także pojawiają się sceny z użyciem broni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Alec Baldwin zastrzelił operatorkę i zranił reżysera. Tragedia na planie filmowym w USA
Nowa odsłona "Kruka" i bezpieczeństwo na planie
Przypomnijmy, że "Kruk" na podstawie komiksu Jamesa O'Barra opowiada o brutalnie zamordowanym muzyku i jego narzeczonej w Halloween. Po roku Eric powraca na ziemię, by prowadzony przez kruka (wronę), władcę zmarłych ludzi, dokonać zemsty. Przybysz z zaświatów obdarzony jest paranormalnymi umiejętnościami, zdolnością czytania w myślach, nadludzką siłą, która sprawia, że teoretycznie nic nie jest w stanie go pokonać. Choć powstało kilka filmów z serii "Kruk", to pierwsza część stała się kultowa.
Na planie filmu doszło do tragedii. Brandon Lee nie doczekał premiery. Został śmiertelnie postrzelony w brzuch z broni, która nie powinna być w ogóle nabita. Aktor zmarł kilka godzin po przewiezieniu do szpitala. Na całym świecie zaczęto mówić o klątwie Bruce'a Lee, który również zmarł w tajemniczych i niewyjaśnionych okolicznościach. Brandon Lee został pochowany na cmentarzu Lake View w Seattle, tuż obok grobu ojca.
O tragedii nigdy nie zapomniano, ale szczególnie dużo zaczęło się o niej pisać w ostatnich miesiącach, gdy potwierdzono, że szykuje się druga odsłona "Kruka". Gwiazdą filmu będzie Bill Skarsgard, który wcieli się w Erica, zaś jego ukochaną zagra FKA Twigs. Premiera filmu w Polsce już 23 sierpnia 2024 r.
W świetle tragicznych wydarzeń, które naznaczyły historię produkcji filmowych, nadchodzący reboot "Kruka" w reżyserii Ruperta Sandersa wywołuje wiele emocji. Jak zaznaczają twórcy, chcą pokazać świeże spojrzenia na kultową, mroczną serię komiksów, ale też przełomowe podejście do bezpieczeństwa aktorów i ekipy na planie.
W rozmowie z CinemaBlend, Sanders opowiedział o swojej decyzji o całkowitym zakazie używania broni palnych.
Nowe standardy w Hollywood?
Po śmiertelnych wypadkach, które miały miejsce na planie pierwotnego "Kruka" w 1994 roku i niedawno na planie filmu "Rust", Sanders postawił na bezkompromisowe podejście do bezpieczeństwa. Zamiast ryzykować, produkcja używała replik oraz rekwizytów z gumy czy metalu niewyposażonych w mechanizmy strzelające. Nakręcenie scen akcji wymagało dodatkowej pracy w postprodukcji, w tym dodawania efektów specjalnych imitujących wystrzały i dym. Mimo to Sanders uważa, że bezpieczeństwo i spokój ducha zespołu filmowego znacząco przewyższają te wyzwania.
- Bezpieczeństwo to priorytet. Plany filmowe to niebezpieczne miejsca. Są tam szybko poruszające się auta ze stelażami na kamery. Są kaskaderzy spadający na linach z wysokości. Nawet chodzenie po planie nocą, gdy tworzymy opady deszczu jest niebezpieczne. To jak teren przemysłowy. Gdy pierwszego dnia spotkałem się ze specami od broni, byłem pod wrażeniem ich pracy. Stosują te same środki ostrożności co wojskowi. Ale i tak nie chciałem ryzykować - powiedział reżyser.
- Powiedziałem kategorycznie, że nie będzie broni na planie. Nie było ani jednej broni, w której mógłby znaleźć się jakiś pocisk - dodał Sanders.
Zobowiązanie ekipy "Kruka" do zapewnienia bezpieczeństwa może być przełomem w Hollywood, gdzie używanie prawdziwej broni na planach filmowych budzi coraz więcej kontrowersji. Sanders nie jest jedynym filmowcem, który usuwa broń z planu.
Przypomnijmy, że po tragedii podczas kręcenia "Rust", śmierci operatorki Halyny Hutchins, Dwayne Johnson wydał oświadczenie, w którym poinformował, że produkowane przez niego filmy będą powstawały bez używania prawdziwej broni w scenach. - Przerzucimy się na gumową broń. Naprawdę mamy zamiar to wprowadzić. Nie będziemy przejmować się dolarami i innymi kosztami, jakie ta decyzja za sobą pociągnie - przekazał gwiazdor.
- Kocham przemysł filmowy. Istnieją protokoły bezpieczeństwa i każda produkcja ma swoje restrykcyjne zasady, które wszyscy traktują poważnie, żeby plany zdjęciowe były bezpieczne. Ale wypadki się zdarzają. I gdy dzieje się coś, co ma taką skalę rażenia, to po prostu łamie serce. Myślę, że rozważnym i najmądrzejszym krokiem jest to, by przystopować na chwilę i naprawdę przyjrzeć się temu, co można zrobić lepiej, jak można to wspólnie przepracować - skomentował Dwayne.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opisujemy historię wielkiego, amerykańskiego skandalu z menadżerem gwiazd, który wyłudził setki milionów dolarów. Jest o reakcjach na finał "Rodu smoka" i o filmie, który przebił "Pasję". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: