Show Goslinga, żarty Kimmela i dziwny Pacino. Tak sieć oceniła Oscary
11.03.2024 | aktual.: 11.03.2024 17:29
Za nami 96. gala oscarowa, na której, jak się wydaje, statuetki trafiły do filmów i twórców, które faktycznie na to zasługiwały. Jak każda ceremonia, także i ta nie obyła się bez wyjątkowych (z różnych względów momentów). Internauci z całego świata szybko je wyłapywali, a w sieci zaroiło się od reakcji i memów związanych z najważniejszą branżową imprezą.
Jak każde wydarzenie transmitowane na żywo, gala oscarowa obarczona jest dużym ryzykiem wpadek, które później będą na ustach całego świata i trafią do rankingów największych faux pas w historii ceremonii. Wydaje się, że w niedzielę, 10 marca w Los Angeles obyło się bez momentów, które mogłyby pretendować do tego miana. Co nie znaczy, że wszystko poszło jak z płatka. Internauci na bieżąco reagowali na to, co dzieje się na scenie, doceniając zarówno udane występy, jak i komentując chwile wywołujące ciarki żenady. Obejrzyj galerię i zobacz, jak okiem użytkowników sieci wyglądały Oscary 2024.
Ryan Gosling śpiewa "I'm Just Ken"
Jednym z największych gwoździ programu był bez wątpienia występ Ryana Goslinga, który wykonał na żywo piosenkę "I'm Just Ken" z "Barbie" Grety Gerwig. Występowi towarzyszyła skomplikowana i efektowna choreografia z udziałem wielu tancerzy, która rozpoczęła się jeszcze na widowni – Gosling zaczął bowiem śpiewać ze swojego miejsca, zakrywając twarz kapeluszem z szerokim rondem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W sieci zaroiło się od pozytywnych komentarzy na temat występu. "Ryan Gosling zawsze był performerem", pisali niektórzy, przypominając nagrania z bardzo wczesnego etapu kariery aktora. Jako chłopiec grał on bowiem w "The Mickey Mouse Club".
Gosling co prawda przegrał z Robertem Downeyem Jr. rywalizację o Oscara dla Najlepszego aktora drugoplanowego, ale bez wątpienia "wygrał show" – dodawali inni. Widzowie zwrócili też uwagę, że na początku kamera pokazała niemogącą powstrzymać śmiechu Margot Robbie i siedzącą z tyłu z zamkniętymi oczami, ale z jakby lekko zażenowanym uśmiechem na twarzy Billie Eilish. Fanów ucieszyło także krótkie "spotkanie" z Emmą Stone, laureatką drugiego w karierze Oscara, z którą stworzyli kilka lat temu niezapomniany duet w "La La Land".
Niektórzy dostrzegli powiązania ze słynną sekwencją z filmu "Mężczyźni wolą blondynki" Howarda Hawksa z udziałem Marilyn Monroe, a także nawiązującą do niej sceną z... "Plotkary".
Znalazło się nawet miejsce na cytat z piosenki "Sk8er Boi" Avril Lavigne przy zestawieniu dwóch zdjęć, przedstawiających gwiazdy "Barbie" w różowych kostiumach: Margot Robbie we wzorowanej na Monroe sekwencji z "Ptaków nocy (i fantastycznej emancypacji pewnej Harley Quinn)" i występującego na Oscarach, prezentującego się w różowym garniturze i rękawiczkach w tym samym kolorze Goslinga.
Uwadze internautów nie umknęły też zabawne, pełne podekscytowania reakcje reżyserki Grety Gerwig i koleżanek z planu Goslinga – Robbie i Americy Ferrery.
Żarty Jimmy'ego Kimmela
W tym roku ceremonią oscarową po raz kolejny poprowadził Jimmy Kimmel (pierwszy raz sprawował tę zaszczytną rolę w 2017 r.). W sieci dominowały negatywne głosy dotyczące poziomu jego żartów i opinie świadczące o tym, że sporo osób ma już dość prezentera w funkcji gospodarza najważniejszej branżowej imprezy.
Internauci wytykali mu przede wszystkim czepianie się długości nominowanych tytułów i naigrywania się z problemów z narkotykami, z którymi niegdyś zmagał się laureat Oscara za drugoplanową rolę męską Robert Downey Jr. "Filmy są za długie", "Filmy animowane są dla dzieci" – użytkownicy portalu X cytowali wypowiedzi prowadzącego, opatrując je m.in. sugestywnym krótkim klipem z serialu "Ostre przedmioty". "Na miłość boską, wystarczy żartów w stylu 'filmy są za długie'", pisali.
Jeszcze inni wskazywali na swego rodzaju hipokryzję gospodarza. "Jimmy Kimmel żartuje z za długich filmów... podczas zdecydowanie zbyt długiego monologu. O ironio", dało się "słyszeć" głosy.
Widzowie są już znudzeni dowcipkowaniem z przeszłości gwiazd i ich nierównym traktowaniem. "Jimmy Kimmel: Ryan Gosling jest taki seksowny. Także Jimmy Kimmel: Robert Downey Jr. brał narkotyki. Czas na nowego gospodarza", czytamy w komentarzach w serwisie X.
Nagi John Cena
Sporo emocji wzbudził również występ Johna Ceny, który pojawił się na scenie, aby wręczyć nagrodę w kategorii Najlepsze kostiumy. Na przekór wspomnianej sekcji aktor zaprezentował się zupełnie nago, "ubrany" jedynie w birkenstocki, prezentując przy okazji wyrzeźbioną sylwetkę. Jak zapowiedział Kimmel, było to nawiązanie do sytuacji sprzed 50 lat, kiedy na scenie pojawił się performer, również bez ubrań. "Nagi John Cena może być najlepszym momentem w historii Oscarów w ogóle", pisali niektórzy, dołączając zabawne memy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Piesek Messi skradł show
Jednym z gości zaproszonych na najważniejszą branżową fetę był piesek Messi, którego kariera rozpoczęła się wraz z nominowaną do Oscara w kategorii Najlepszym film "Anatomią upadku" (ostatecznie wygrała statuetkę za Najlepszy scenariusz oryginalny). To zresztą już nie pierwsza tego typu impreza zwierzaka. Kilka dni przed galą pojawiły się informacje, że w wyniku sprzeciwu niektórych członków Akademii psi aktor nie znajdzie się na widowni kalifornijskiego Dolby Theatre.
Ostatecznie tak się jednak nie stało, a ekranowy Snoop dostał nawet własne miejsce. Internauci byli zauroczeni momentem, w którym milusiński – podobnie jak inne gwiazdy – bił brawo łapkami. "Top10 w całej historii Oscarów", pisali.
Gafa Ala Pacino
Po gali z 2017 r. wiemy już, jak można dokumentnie zepsuć ogłoszenie wyników w najważniejszej kategorii wieczoru, czyli Najlepszy film. Tym razem nie było może aż tak źle, ale trzeba przyznać, że Al Pacino, któremu powierzono to zadanie, także się nie popisał. Nie przeczytał on zgodnie ze zwyczajem wszystkich kandydatów, a jego krótkie wprowadzenie było chaotyczne i, jak wskazywali internauci, zupełnie pozbawione odpowiedniego dla tej chwili podniosłego tonu.
– Najlepszy film... Ech, muszę po to sięgnąć do koperty. I tak zrobię. Oto nadchodzi. Czy moje oczy widzą "Oppenheimera"? – po tych słowach nie od razu rozległy się brawa i okrzyki radości, tak jakby zgromadzeni w sali widzowie nie byli do końca przekonani, czy wynik jest już pewny. Dopiero po chwili twórcy produkcji z Christopherem Nolanem na czele wstali ze swoich miejsc i przy akompaniamencie owacji pojawili się na scenie.
W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: