Filmowy galimatias. Tak nierównej edycji festiwalu w Gdyni nie było od dawna

20 tytułów w Konkursie Głównym 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych miało być sygnałem, że polskie kino wyraźnie wybudziło się z pandemicznego snu. Jednak docenione w Cannes "IO" Jerzego Skolimowskiego, a w Wenecji "Chleb i sól" Damiana Kocura, wyjechały z Gdyni z niczym. Za to słusznie triumfowało anglojęzyczne dzieło Agnieszki Smoczyńskiej "The Silent Twins", które poziomem realizacji prześcignęło o kilka stopni pozostałych konkurentów.

Reżyserka Agnieszka Smoczyńska (w środku) oraz producentki Klaudia Śmieja-Rostworowska (po lewej) i Ewa Puszczyńska ze Złotymi Lwami za "The Silent Twins" na festiwalu w Gdyni
Reżyserka Agnieszka Smoczyńska (w środku) oraz producentki Klaudia Śmieja-Rostworowska (po lewej) i Ewa Puszczyńska ze Złotymi Lwami za "The Silent Twins" na festiwalu w Gdyni
Źródło zdjęć: © AKPA | AKPA

Realizowana w ekstremalnych warunkach w Karakorum opowieść o górskich marzeniach, tętniąca bólem i chęcią przetrwania ekranizacja Tyrmanda, chwytająca za serce, ale i teledyskowa historia podopiecznych ks. Kaczkowskiego, czy kameralna opowiastka o osiołku - tak różnorodne filmy spotkały się w tym roku w rywalizacji na największym polskim festiwalu filmowym. Rozstrzał tematyczny, artystyczny i realizacyjny pomiędzy 20 tytułami z selekcji Konkursu Głównego był przeogromny. Niestety, sprawiło to, że niektóre z dobrze zapowiadających się historii nie zostały należycie dostrzeżone.

Do Gdyni przyjechało kilka produkcji docenionych już zagranicą. Wśród nich znalazł się polski kandydat do Oscara "IO" Jerzego Skolimowskiego, który zdobył Nagrodę Jury w Cannes. Jednak na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych produkcja przeszła bez echa, co najwyżej w kuluarowych rozmowach przewijał się wątek utrudnionego dotarcia do amerykańskiej Akademii z tak nieszablonową historią. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dużego zainteresowania nie wzbudził też debiut Agi Woszczyńskiej "Cicha ziemia", który miał premierę na zeszłorocznym festiwalu w Toronto. Choć bilety na świeżo upieczonego laureata Nagrody Specjalnej Jury Orizzonti z Wenecji "Chleb i sól" Damiana Kocura rozchodziły się na pniu, a film wywoływał dyskusje i rodził nadzieje na zdobycie Srebrnych lub Złotych Lwów, z Gdyni wyjechał tylko z nagrodą dziennikarzy.

Wybory jury to jedno, ale tak naprawdę reakcje publiczności mówiły o tym, które z filmów dotrą do szerokiej widowni. Bez wątpienia stanie się tak z "Johnnym" Daniela Jaroszka, który zdobył nagrodę publiczności, ale i Piotr Trojan otrzymał laur za główną rolę męską. Serca widzów podbije też trudna opowieść o rodzinie mierzącej się z chorobą Alzheimera "Strzępy" Beaty Dzianowicz (nagroda za debiut reżyserski i drugoplanową rolę męską dla Grzegorza Przybyła), jak i "Śubuk" Jacka Lusińskiego o samotnej matce walczącej o poprawę losu swojego autystycznego dziecka (nagroda za scenariusz). 

Nieco ciepła spośród wielu filmowych dramatów dodał debiut Anny Maliszewskiej "Tata", a w głęboką zadumę nad losem starszych, umęczonych życiem kobiet wprowadzał film Anny Jadowskiej "Kobieta na dachu" (genialna kreacja Doroty Pomykały doceniona przez jury). Za to najwięcej rozrywki i świetnej zabawy zapewniła "Apokawixa" Xawerego Żuławskiego, nagrodzona Złotym Pazurem.

Co roku na festiwalu filmowym w Gdyni pojawiają się produkcje wojenne. Większość z nich wywołuje negatywne reakcje widzów i dziennikarzy, tak stało się i teraz z tytułami "Orlęta. Grodno’39" oraz "Orzeł. Ostatni patrol". Mimo to drugi z nich zdobył aż cztery nagrody jury (za reżyserię dla Jacka Bławuta, montaż, dźwięk i charakteryzację). 

W zalewie martyrologicznych opowieści skupionych na pokazaniu scen walk niezwykle wyróżnia się "Filip" Michała Kwiecińskiego na podstawie prozy Leopolda Tyrmanda. To opowieść o człowieku, który ukrywając swoją prawdziwą tożsamość, pragnie przetrwać wojnę w kraju wroga. Targany jest wątpliwościami, czy jako młody i zdrowy mężczyzna ma prawo tak żyć, ma prawo bawić się, zakochiwać, jednocześnie odsuwając od siebie bolesną pamięć o utraconej rodzinie, przyjaciołach, o ojczyźnie. Wcielający się w główną postać Eryk Kulm Jr hipnotyzował na ekranie i wielka szkoda, że jury nie postanowiło przyznać w tym roku dwóch wyróżnień za główną rolę męską. 

Trudno nie odnieść wrażenia, że ten rok w polskim kinie należał do kobiet. W Gdyni ze swoimi pierwszymi filmami pojawiły się cztery debiutujące w pełnym metrażu reżyserki: Aga Woszczyńska ("Cicha ziemia"), Marta Minorowicz ("Iluzja"), Beata Dzianowicz ("Strzępy") oraz Anna Maliszewska ("Tata"). Pierwszy raz w historii Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych wręczono nagrodę dla reżyserów castingu, która trafiła do Marty Kownackiej za filmy "Filip" i "Apokawixa".

W końcu na ekranach zobaczyliśmy mnóstwo świetnych kreacji aktorskich, zarówno wśród początkujących adeptów tej sztuki np. Marty Stalmierskiej ("Johnny" i "Apokawixa"), Walerii Gorobets ("Apokawixa), Magdaleny Wieczorek ("Zadra"), jak i znanej, ale dopiero teraz obsadzonej w głównej roli i docenionej Doroty Pomykały ("Kobieta na dachu") czy Doroty Kolak ("Głupcy").

Rzutem na taśmę, bo na dzień przed końcem 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, szyki w Konkursie Głównym przestawiła premiera filmu Agnieszki Smoczyńskiej "The Silent Twins". Ta polsko-brytyjsko-amerykańska superprodukcja od pierwszych minut seansu do samego końca zachwyca poziomem dopracowania najmniejszych detali. Nagrodzone scenografia i muzyka, ale i zdjęcia, scenariusz oraz role aktorskie Letiti Wright i Tamary Lawrence przenosiły film o kilka poziomów wyżej od pozostałych konkurentów. Był to więc pojedynek bardzo nierówny zarówno na poziomie budżetu, rozmachu produkcji, jak i artystycznych ambicji.

Niektórych zapewne zadziwia, że anglojęzyczny film wygrał rywalizację spośród 20 polskich filmów fabularnych. Agnieszka Smoczyńska po świetnie przyjętym za granicą debiucie "Córki dancingu" miała szansę zrobić karierę w USA, ale wybrała, by kolejne produkcje kręcić w Polsce, z polskimi twórcami i producentami, za to ze światowym rozmachem przy udziale zagranicznych partnerów. I fakt, że jest to możliwe, jest jednym z największych sukcesów polskiego kina. Bo nie powinno chodzić tylko o nagrody i dostrzeżenie nas na zagranicznych imprezach filmowych, ale o wyzbycie się kompleksów i wypracowanie godnych warunków do pracy w Polsce, o których mówiła też na gdyńskiej scenie kostiumografka "Wesela".

W odcinku specjalnym podcastu "Clickbait" wyliczamy największe niespodzianki i rozczarowania festiwalu filmowego w Gdyni. Po raz pierwszy przesłuchujemy gości. Piotr Trojan opowiada o kulisach kręcenia "Johnny’ego", a Waleria Gorobets o tym, jak powstawała szalona "Apokawixa". Co zdradzili? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)