Namaszczony niegdyś na pełnego werwy wizjonera francuski reżyser Luc Besson ("Leon zawodowiec", "Nikita", "Taxi") już od paru ładnych lat nie nakręcił niczego, co zadowoliłoby i widza, i krytykę. Co nie znaczy, że próżnował, bo mimo swoistej zadyszki nieprzerwanie pisał scenariusze i produkował filmy. Ale istnieje szansa, że za rok powróci do wielkiej gry, porwał się bowiem na nie byle co.