Trwa ładowanie...

Hańcza podobał się kobietom. Miał romans z żoną przyjaciela

Współpracownicy, przyjaciele, kochankowie. Dwie słynne aktorskie pary grały wiele różnych ról także w życiu prywatnym. Jak zawsze, perfekcyjnie. Czasem dołączał do nich jeszcze ktoś piąty...

Władysław Hańcza wdał się w romans z żoną Mariana Wyrzykowskiego Władysław Hańcza wdał się w romans z żoną Mariana Wyrzykowskiego Źródło: fot. East News
d2lj3fh
d2lj3fh

Wydawało się, że trud­no o lepsze małżeń­stwa niż to Włady­sława Hańczy z Barbarą Ludwiżanką oraz Mariana Wyrzykowskiego z Elżbietą Barsz­czewską. Ich losy w sporej mierze stanowiły lustrzane odbicie - obie pary poznały się na scenie, w obu wyraziste i silne osobowości mał­żonków, zamiast stać się źródłem konfliktów, uzupełniały się nawza­jem. Rymowały się też ich wojen­ne losy i zbiegały zawodowe ścież­ki, panowie w dodatku szczerze się przyjaźnili. Ani tej przyjaźni, ani małżeństw nie zdołała znisz­czyć nawet chwilowa zamiana partnerów...

Mieli podobne losy

W połowie lat 50. wszyscy nasi bohaterowie związani byli z Te­atrem Polskim w Warszawie - jed­ną z najlepszych scen w kraju. Jego dyrektor, Leon Schiller, ścią­gnął ich tam z Łodzi, dokąd wszy­scy trafili w 1945 r. Tu mogli na­wzajem opowiedzieć sobie swoje wojenne losy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz: Stara miłość nie rdzewieje. Gwiazdorskie pary po przejściach

Obie pary znały się dobrze jesz­cze sprzed wojny, i obu dane było przeżyć dłuższą rozłąkę. Wszyscy czworo w podobnym czasie, choć każde osobno, trafili po powsta­niu do obozu przejściowego w Pruszkowie, skąd Ludwiżan­ka została skierowana do pakowania ziół w Solingen, a Hańcza do układania torów w Cottbus. Działającym w konspiracji Barszczewskiej i Wyrzy­kowskiemu jakoś udało się uciec z niewoli, ale nie mogli ukrywać się razem - rozdzielili się na po­nad rok. Ślub wzięli dopiero w 1946 r., równie skromny, co związani ze sobą od roku 1939 Władysław z Barbarą. Zwykłe stro­je, przysięga, potem herbata u znajomych i tyle.

d2lj3fh

I dla Hańczy, i dla Wyrzykow­skiego były to drugie małżeństwa - obaj panowie byli przed wojną żonaci. Hańcza, najbardziej kochli­wy z całego towarzystwa, po raz pierwszy stanął na ślubnym ko­biercu w 1929 r. Miał wtedy 24 lata.

Jego wybranką była Helena Chaniecka, wielka miłość ze szkoły teatralnej, z którą po trzech latach dochował się syna. Po swym ojcu i dziadku dał mu na imię Włady­sław, ale nigdy zbytnio się nim nie interesował. Gdy żona zawiesiła karierę, by zająć się dzieckiem, Hańcza występował w teatrze, a coraz częściej również poza nim, u boku czarującej Ludwiżanki.

Złośliwi twierdzili, że bar­dziej niż Barbara spodobał mu się jej rodowód, była bo­wiem córką słynnego śpiewaka operowego i profesora konserwatorium Adama Lu­dwiga, zaś Helena - dzieckiem zwykłe­go golibrody. Snobizm ponoć nie był mu obcy... "Wtedy Hańcza ani mi się śnił!"- wspominała z kolei Ludwiżanka, ale w końcu najwy­raźniej zaczął. "Byłam jego sce­niczną amantką, aż doszło do prawdziwych oświadczyn. Władek twier­dził, że z pierwszą żoną stano­wili niedobra­ną parę, co ona o tym sądziła - nie wiem" - dodawała Barbara.

Którego wybrać?

Aktorką była także pierwsza żo­na Wyrzykowskiego, Czesława Szurszewska. Małżeństwo i narodziny córek nie przeszkodziły mu, by zwrócić uwagę na młodszą o 9 lat Barszczewską, koleżankę ze szkoły teatralnej, gdzie on studiował reżyserię, a ona aktorstwo. "Siadywaliśmy na wykładach po prze­ciwnych stronach i wpatrywałam się w niego z wielką przyjemno­ścią. Wspaniała głowa, oczy, bra­kowało mu tylko kilku centymetrów" - zapisała w dzienniku Barszczewska, która uważała, że jest zbyt wysoka.

d2lj3fh

Uczucie wybuchło podczas jej debiutu w "Śnie nocy letniej", gdzie w ostatniej chwili, w zastępstwie za innego aktora, pojawił się Wyrzykowski. "Zrób coś z tą dziewczyną, bo ona nic nie umie!" - załamywał ręce reżyser, a Wyrzykowskiego nie trzeba było specjalnie namawiać do udzielania pięknej koleżance prywatnych lekcji. Wahała się za to sama Barszczewska, bo Ma­rian miał rywala.

W 1938 r., podczas wakacji nad morzem, swoje troski wylała przed ciotką, autorką "Nocy i dni" Marią Dąbrowską. "Elżunia odprowadza mnie plażą i zwierza mi się ze swoich kłopotów sentymentalnych. Kocha się w niej dwóch aktorów - [Jan] Kreczmar i Wyrzykowski, a ona nie wie, którego z nich kocha naprawdę - i w ogóle czy któregokolwiek kocha. W dodatku obaj są żonaci, lecz oto trzeba zrobić wybór" - zanotowała Dąbrow­ska, dodając, że "Elżunia była urocza w tym bezradnym zakłopotaniu i wielkiej piękności".

Wybór padł w końcu na Wyrzykowskiego, który porzucił dla Barsz­czewskiej żonę. Ślub brali, gdy Elżbieta była w zaawansowanej ciąży z ich synem Juliuszem. Mimo rodzinnego szczęścia aktorka nigdy do końca nie pozbyła się poczucia winy za rozbicie rodziny Mariana, a wyrzuty sumienia jeszcze się wzmogły na wieść o samobójczej śmierci Czesławy Szurszewskiej w 1953 r.

Tragedia stała się przyczyną poważnego kryzysu w małżeństwie Wyrzykowskich. Marian uciekł w pracę, Elżbiecie było trudniej, gdyż po wojnie nigdy nie udało jej się wrócić do przedwojennej sławy, kiedy to w ciągu 4 lat zagrała 13 ważnych ról - od "Trędowatej" po "Dziew­częta z Nowolipek" . Ponoć jej typ urody nie pasował do nowych, ro­botniczych kanonów, ale prawdzi­wą przyczyną była rywalizacja z Niną Andrycz, która dzięki małżeństwu z Józefem Cyrankiewi­czem wygrywała w przedbiegach.

Rozstania i powroty

Odstawiona na boczny tor Barsz­czewska znalazła pocieszenie w ramionach Władysława Hańczy, któremu nie raz partnerowała na scenie. Wysoki, charyzmatyczny i pełen wdzięku aktor podobał się kobietom, z wzajemnością. "Ja kobiety lubię, mając pełną świadomość ich wad - wyznawał roz­brajająco. - Ich psychika, z całym balastem typowo niewieścich ułom­ności, wzrusza mnie oraz jedno­cześnie czyni bardziej wrażliwym i tym samym chyba lepszym".

d2lj3fh

Nie wiadomo jednak, czy romans z Barszczewską specjalnie go wzbo­gacił. Ona, jak mówi, odniosła dzięki niemu niewątpliwą korzyść: zorientowała się, że tak naprawdę kocha... swego męża. Może dzięki temu jej związek z Marianem wyszedł z kryzysu silniejszy. "Spo­śród mężczyzn, którzy ofiarowali mi swe namiętne czy głębokie uczucie na chwilę, czy na całe ży­cie, gdybym mogła na nowo wybierać, wybrałabym właśnie Mariana" - pisała w dzienniku.

Mniej pewna swoich uczuć by­ła w tamtym czasie Barbara Ludwiżanka, która całkiem gładko wybaczyła Hańczy skok w bok, gdyż sama miała właśnie romans z reżyserem Jerzym Kreczmarem (bratem tego samego Jana Krecz­mara, który 20 lat wcześniej konkurował z Marianem Wyrzykow­skim o rękę Barszczewskiej). Po­ważnie rozważała odejście od Hań­czy, i kto wie, co by było, gdyby w 1958 r. nie umarł nagle jeden z synów Kreczmara. Ten zerwał z Barbarą, by pocieszać pogrążoną w żałobie żonę, i w końcu sytuacja wszystkich par wróciła do całkiem szczęśliwej normy.

O dziwo, ani Wyrzykowski nie żywił urazy wo­bec Hańczy, ani Hańcza wobec Kreczmara, ani nawet Ludwiżanka wobec Barszczewskiej. Wszyscy wielokrotnie jeszcze współpraco­wali ze sobą na scenie - zdaje się, że wszystkie możliwe role mieli już dobrze przećwiczone...

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2lj3fh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2lj3fh