Gorzki smak porażki
Przy takich historiach aż bolą zęby z zażenowania. W 1933 r. Frank Capra, jeden z największych reżyserów amerykańskich w historii, był pewien, że otrzyma upragnioną statuetkę. Kampanię na rzecz swojego filmu "Arystokracja podziemi" rozpoczął na długo przed ceremonią, kiedy więc w jej trakcie padły ze sceny słowa "Choć tutaj i weź to [Oscara – przyp. red.], Frank", twórca bez wahania skierował się ku scenie. Problem w tym, że... wcale nie chodziło o niego.
Pech chciał, że w tej samej kategorii nominowany był również Frank Lloyd, reżyser "Kawalkady", i to właśnie jemu przypadł w zaszczycie Oscar za reżyserię. Capra zdał sobie sprawę ze swojej pomyłki dopiero na samym przodzie sali, już po tym, jak podziękował wszystkim po drodze. Nie pozostało mu wtedy nic innego, jak wrócić do swojego stolika ze zwieszoną głową. Sytuację uratował prowadzący Will Rogers, który zaprosił go wraz z innym nominowanym, Georgem Cukorem, na scenę.
Jako że była to wówczas jego pierwsza nominacja, nie wiedział jeszcze, jak pełna sukcesów będzie jego historia związana z Amerykańską Akademią. W przyszłości filmowiec zdobył jeszcze dwie nominacje do Oscara, a trzy inne zamieniły się w złotą statuetkę.