Choć czasami zaliczają potknięcia, mające ogromne budżety filmy Marvela wciąż przynoszą zazwyczaj niebotyczne zyski. Jedna z najnowszych produkcji MCU to jednocześnie niemal najdroższy w historii projekt wytwórni. Udało mu się prześcignąć nawet innych rekordzistów: dwie części "Avengersów" czy "Avatar: Istotę wody" Jamesa Camerona.
Na ten moment w kinach grane są filmy, które premierę miały już jakiś czas temu. Dwa tytuły wysunęły się na prowadzenie. Mowa o produkcji science fiction - "Godzilla i Kong: Nowe imperium" oraz bajce - "Kung Fu Panda 4". Oba filmy pokonały granicę 300 mln dolarów wpływów z kin spoza Ameryki, a globalnie zbliżają się do poziomu pół miliarda. Z kolei "Diuna: część druga" radzi sobie jeszcze lepiej.
Widowisko z wielkimi potworami zadomowiło się na szczycie amerykańskiej listy box office. Choć sprzedaż biletów spadła po tygodniu o 60 proc., to "Godzilla i Kong: Nowe imperium" nadal okupuje pierwsze miejsce, deklasując konkurencję.
John Cena, były amerykański wrestler, staje się coraz większą hollywoodzką gwiazdą, choć wiele filmów z jego udziałem zbiera fatalne recenzje. Najnowszy, zatytułowany "Freelance", stał się właśnie przebojem na platformie Amazon Prime Video.
Jeden z najbardziej oczekiwanych filmów ostatnich lat nie zawiódł. "Diuna: Część druga" zbiera znakomite oceny od krytyków i widzów, którzy tłumnie ruszyli do kin. Szacuje się, że po pierwszym weekendzie produkcja zarobi nawet 80 mln dol.
Polacy od piątku (16 lutego) mogą oglądać w kinach nowy superbohaterski film - "Madame Web". Przewiduje się, że produkcja będzie ogromną klapą na całym świecie, co wpisze się w obecnie bardzo nędzny obraz superbohaterskiego kina. Zaskakiwać w tym wszystkim może to, jak Fabryka Snów zupełnie nie wyciąga wniosków z tego, co dzieje się wokół tego niegdyś szalenie popularnego nurtu.
"To był fatalny pomysł, by wprowadzić ten tytuł podczas świąt" – pisali amerykańscy dziennikarze. Pikantna komedia dla dorosłych "Tylko nie ty" faktycznie zanotowała bardzo słabe otwarcie, ale później zaczęła sobie świetnie radzić w kinach. W tym tygodniu stała się najpopularniejszym tytułem na świecie.
W 1993 roku wytwórnia Disneya zrealizowała oparty na faktach film pt. "Alive, dramat w Andach". 30 lat później po historię katastrofy samolotu z urugwajską drużyną rugby sięgnął Netflix i – ku zaskoczeniu krytyków – sfinansował film lepszy od starej wersji.
Wygląda na to, że polskie kino wydobyło się z pandemicznego kryzysu. To nie nowy film Martina Scorsese czy seqele horrorowych hitów obecnie przyciągają do kin największą rzeszę widzów. Frekwencyjne sukcesy należą do "Chłopów" i "Zielonej granicy".
"Blue Beetle", nowy superbohaterski film od Warner Bros., nie poradził sobie zbyt dobrze w amerykańskich kinach. Jednak produkcji udało się przerwać passę "Barbie".
Tak spektakularnego sukcesu "Barbie" nikt się nie spodziewał. Produkcja, której budżet sięgnął 145 mln dolarów, na całym świecie zarobiła już ponad miliard dolarów. W Polsce frekwencja przekroczyła dwumilionowy pułap. Czy do sukcesu filmu przyczyniło się wydłużanie nóg Margot Robbie?
Znakomite recenzje i tłumy w kinach - twórcy filmu "Barbie" nie mogli sobie wymarzyć lepszego połączenia. Dwa tygodnie po światowej premierze produkcja z Margot Robbie i Ryanem Goslingiem zarobiła już ponad miliard dolarów, czyniąc z "Barbie" jeden z najbardziej dochodowych filmów w dziejach.
"Barbie" trafi do kin w piątek 21 lipca, ale już przedsprzedaż biletów przebija wszelkie szacunki. Efekt ten można zauważyć zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Polsce.
Od wybuchu pandemii branża filmowa wciąż mierzy się z finansowym kryzysem. Największe nadzieje pokłada się w letnich blockbusterach. Rok temu kina uratował "Top Gun: Maverick", a teraz liczono, że Tom Cruise znów dokona cudu z "Mission: Impossible - Dead Reckoning Part One". Po pierwszych wynikach box office'u wygląda jednak na to, że tak się nie stanie.
To miał być letni hit, który przyciągnie do kin tłumy widzów. Niestety nadzieje okazały się płonne, bo pierwszy weekend był dla "Flasha" kompromitacją, a w kolejnych dniach zainteresowanie nowym filmem o superbohaterach DC drastycznie spadło.
Przez kilkadziesiąt lat za najdroższy film w historii kina uważana była "Kleopatra". Kostiumowa produkcja z 1963 r. po uwzględnieniu inflacji, kosztowałaby dzisiaj 290 mln dol. Więcej pieniędzy pochłonęli dopiero w 2007 r. "Piraci z Karaibów: Na krańcu świata". Teraz najdroższym filmem w historii może stać się "Mission: Impossible - Dead Reckoning - Part One". Oto jego nowy zwiastun.
"Avatar: Istota wody" jest już wyświetlany w kinach od siedmiu tygodni. Na dużym ekranie spędził 45 dni. I dopiero podczas minionego weekendu znalazł się film, który w Stanach szczelniej wypełniał sale kinowe. Niespodziewanym "pogromcą" "Avatara" stała się bollywoodzka produkcja "Pathaan".
Śmiało można już powiedzieć, że James Cameron po raz kolejny oczarował widzów na całym świecie, a jego filmowy projekt odniósł spektakularny sukces w kinach. Nie wszyscy dobrze życzyli drugiej części "Avatara", niektórzy zacierali ręce spodziewając się jego klęski. Tego typu nadzieje się nie spełniły. "Istota wody" ma już na koncie miliard dolarów.
Od momentu inwazji Putina na Ukrainę, czyli już od niemal ośmiu miesięcy, rosyjskie kina przeżywają głęboki kryzys. Zachodnie produkcje (z nielicznymi wyjątkami) nie są tam wyświetlane, a rodzima kinematografia nie jest w stanie przyciągnąć ludzi. W końcu jednak pojawił się w Rosji duży przebój.
"Morbius" pojawił się w kinach na początku kwietnia. Jego premierę poprzedziło prawdziwe tsunami negatywnych recenzji na jego temat. Nic więc dziwnego, że sprzedał się słabo. Producenci filmu starają się więc na różne sposoby zniwelować straty, ale jego dokonania na streamingu też nie robią dobrego wrażenia.
Popularności mogą mu pozazdrościć nawet hollywoodzkie gwiazdy. W Indiach ma niemal boski status. Ranbir Kapoor w tym tygodniu wyruszył na podbój świata. 9 września wysokobudżetowa produkcja fantasy "Brahmastra Part One – Shiva" miała premierę w Indiach, Stanach Zjednoczonych, a także w Polsce.
Jeszcze niedawno przepowiadano mu zmierzch aktorskiej kariery. Zwracano uwagę, że od ponad dekady utrzymuje się na topie jedynie dzięki filmom z serii "Mission: Impossible". On miał jednak jeszcze jednego asa w rękawie. "Top Gun: Maverick" sprawił, że Tom Cruise znów stał się najlepiej zarabiającym aktorem w Hollywood.
"Top Gun" to największy przebój kinowy tego roku. Co więcej, sequel kultowego hitu właśnie trafił do pierwszej dwudziestki najbardziej dochodowych filmów w historii. I wciąż zarabia dobre pieniądze.