Polscy triumfatorzy na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes
11.05.2016 | aktual.: 05.06.2018 14:40
11 maja rozpoczyna się doroczny Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes. Wielkie święto kina, w którym polscy filmowcy mają swój udział za sprawą sekcji specjalnej “Polish Shorts”, w której zostanie pokazanych 13 tytułów młodych polskich twórców. Z kolei Krzysztof Kieślowski będzie uhonorowany w prestiżowej sekcji Cannes Classics, w ramach której zostaną pokazane zrekonstruowane cyfrowo dwie części “Dekalogu”: “Krótki film o zabijaniu” i “Krótki film o miłości”.
11 maja rozpoczął się doroczny Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes. Wielkie święto kina, w którym polscy filmowcy mają swój udział za sprawą sekcji specjalnej "Polish Shorts" z trzynastoma tytułami młodych polskich twórców. Z kolei Krzysztof Kieślowski będzie uhonorowany w prestiżowej sekcji Cannes Classics, w ramach której zostaną pokazane zrekonstruowane cyfrowo dwie części "Dekalogu".
Polacy w Cannes są obecni praktycznie od pierwszej edycji festiwalu, która odbyła się w 1946 roku. W kolejnych latach nasi rodacy sięgali po prestiżowe statuetki, przy czym najważniejsza z nich – Złota Palma - trafiła w ręce jedynie dwóch polskich reżyserów: Andrzeja Wajdy i Romana Polańskiego.
Nasi filmowcy wielokrotnie udowadniali swoją wartość światowej publiczności, choć od lat 70. daje się zauważyć tendencję spadkową w liczbie polskich filmów prezentowanych w Cannes. A ostatni duży sukces polskiego kina na Festiwalu miał miejsce kilkanaście lat temu.
Socrealistyczne kino młodzieżowe zwycięża
Pierwszym Polakiem, który sięgnął po laury w Cannes, był car PRL-owskiego kina, Aleksander Ford.
Jego "Piątka z ulicy Barskiej" (1954) zakwalifikowała się do konkursu głównego, zdobywając Nagrodę Jury.
Pierwszy kolorowy film reżysera "Krzyżaków", mimo grubej warstwy propagandowej, dzięki ukazaniu autentycznego problemu – młodzieży, która nie radzi sobie z nową, powojenną rzeczywistością – zapowiadał wyzwolenie się polskiego kina z sideł socrealizmu.
Pierwszy film o powstaniu
W trzy lata po sukcesie Forda, w Cannes swój drugi film zaprezentował Andrzej Wajda. Legendarne, pierwsze polskie dzieło, które dotykało tematyki powstania warszawskiego, przez rodzimych widzów zostało chłodno odebrane. Publiczności trudno było zidentyfikować się z ponurą tonacją filmu.
Gorzka, tragiczna wizja powstańczego trudu została natomiast entuzjastycznie przyjęta na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie Wajda otrzymał Nagrodę Specjalną Jury wespół z "Siódmą pieczęcią" Ingmara Bergmana. Po główny laur sięgnął wówczas William Wyler z filmem *"Nie zabijaj", dziś dawno zapomnianym.
"Kanałem" Wajda wszedł przebojem do czołówki europejskiej kinematografii i zaczął być wymieniany jednym tchem obok nazwisk tak wybitnych jak wspomniany Bergman czy Luchino Visconti.
Film Wajdy, uniwersalny dla widzów na całej Europie dzięki modnym wówczas treściom egzystencjalistycznym, zwrócił uwagę świata na twórcę "Pokolenia" i nurt, który zapoczątkował, a który stał się być może najważniejszym kierunkiem w XX-wiecznej historii nadwiślańskiego kina – Polską Szkołę Filmową.
Kawalerowicz wyjeżdża z Nagrodą Specjalną Jury
Rok 1960 to sukces "Matki Joanny od Aniołów", filmu, który wspólnie z powstałym rok wcześniej "Pociągiem", jest powszechnie uważany za największe osiągnięcie artystyczne Jerzego Kawalerowicza.
Opowieść o relacji "opętanej przez diabła" przeoryszy ( Lucyna Winnicka ) i księdza egzorcysty ( Mieczysław Voit ) była dla reżysera przyczynkiem do rozważań o niemożności pogodzenia miłości do bóstwa z uczuciem do drugiego człowieka.
Film, będący adaptacją napisanego w czasie wojny opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza, umiejętnie operował symboliką czerni i bieli, co wskazywało na relatywizm dobra i zła.
Wielokrotnie eksploatowany w europejskim kinie temat siedemnastowiecznych "diabłów z Loudun" tutaj zyskał oryginalność dzięki skupieniu się na relacji miłosnej dwójki ludzi. Podobno canneńscy jurorzy długo rozważali, czy nie nagrodzić Kawalerowicza najważniejszą nagrodą. Ostatecznie "Matka" przegrała jednak z również dotykającą problemu kryzysu wiary "Viridianą" Luisa Bunuela.
Docenienie po latach
Jerzy Skolimowski od początku kariery miał doskonałą prasę we Francji. W najbardziej prestiżowym nadsekwańskim miesięczniku filmowym, "Cahiers du Cinema", w numerze z kwietnia 1966 roku poświęconym "sytuacji nowego kina w Europie" jego nazwisko znalazło się pośród Milosa Formana, Marca Bellocchia i Jean-Marie Strauba.
Całą czwórkę określono najbardziej obiecującymi twórcami nowego pokolenia, ale to właśnie Skolimowskiemu poświęcono najwięcej miejsca, a jego "Walkower" otrzymał tytuł filmu roku.
Niezwykle efektowna, polska kariera reżysera "Bariery" została jednak brutalnie przerwana – czwarty film zatytułowany "Ręce do góry" został zatrzymany przez cenzurę, co skłoniło Skolimowskiego do kontynuowania twórczości na zachodzie.
Pierwszym filmem zrealizowanym za granicą, który został doceniony we Francji był "Wrzask" (1978) – horror o pacjencie szpitala psychiatrycznego, który potrafi zabijać krzykiem** - otrzymał w Cannes Nagrodę Specjalną Jury. Cztery lata później Skolimowski wyjechał z Lazurowego Wybrzeża z nagrodą za scenariusz do filmu "Fucha".
Człowiek ze Złotą Palmą
Druga połowa lat 70. to dla Wajdy pasmo canneńskich sukcesów – wyróżnienia nie były największej rangi, lecz w tym wypadku każdy laur jest znaczący. Ale nawet nagroda FIPRESCI dla „Człowieka z marmuru” (1976) i nagroda jury ekumenicznego dla „Bez znieczulenia” (1978) nie zapowiadały wielkiego sukcesu polskiego kina, jakim okazało się zwycięstwo "Człowieka z żelaza" w Konkursie Głównym w 1981 roku.
Film, zrealizowany z inicjatywy gdańskich stoczniowców, został entuzjastycznie przyjęty w Cannes, co zaowocowało pierwszą w historii polskiej kinematografii Złotą Palmą i tylko umocniło pozycję polskiego kina w tamtym czasie – raptem rok wcześniej Krzysztof Zanussi otrzymał Nagrodę Jury za „Constans”.
Francuski krytyk Michel Perez wychwalał dzieło Wajdy wskazując na brak dystansu czasowego między wydarzeniami historycznymi, a ich realizacją filmową – istotnie „Człowiek z marmuru” praktycznie rejestrował wydarzenia sierpniowe w gdańskiej stoczni, co czyniło go dziełem powstałym jakby na zbiorowe zamówienie społeczeństwa.
Po sukcesie w Cannes film wprowadzono do polskich kin, gdzie obejrzało go ponad pięć milionów widzów.
Polki z laurami
W Cannes nagradzano nie tylko mężczyzn. Festiwal dwukrotnie docenił kreacje naszych aktorek. Kiedy w 1982 roku Jerzy Skolimowski odbierał nagrodę za scenariusz za "Fuchę", na podium stanęła również Jadwiga Jankowska-Cieślak – aktorka znana wcześniej głównie ze znakomitej roli głównej w "Trzeba zabić tę miłość" (1972).
Debiutancki występ u Morgensterna – stonowany portret kobiety kruchej i wrażliwej, ale obdarzonej silnym charakterem – stał się wzorcem dla późniejszych bohaterek Jankowskiej-Cieślak. Podobną rolę stworzyła w "Innym spojrzeniu" (1982) Károlya Makka. W tym intymnym, lesbijskim dramacie osadzonym w ponurej rzeczywistości lat 50. na Węgrzech Jankowska-Cieślak wcieliła się w postać kobiety uwikłanej w homoseksualny związek z mężatką, graną przez Grażynę Szapołowską. Nagroda w Cannes była pierwszym międzynarodowym wyróżnieniem dla aktorki.
Laur dla głównej aktorki odebrała też Krystyna Janda w 1990 za rolę w powstałym dekadę wcześniej "Przesłuchaniu". Występ w najbardziej prześladowanym przez cenzurę polskim filmie lat 80. był wielkim osiągnięciem artystki, jednak samo "Przesłuchanie" – z uwagi na jednoznaczność sądów – nie spotkało się z zainteresowaniem zagranicą i zrobiło klapę we francuskich kinach.
Kieślowski wkracza na salony
Krzysztof Kieślowski zdobył uznanie za granicą już po premierze „Amatora” (1979; laury w Moskwie, Chicago i Berlinie), które umocnione zostało dobrym przyjęciem "Przypadku" (1981), ale dopiero canneńskie nagrody – Specjalna Jury oraz FIPRESCI – dla „Krótkiego filmu o zabijaniu” – przyniosły mu światową sławę.
Aktualność i niezwykła uniwersalność tej i pozostałych części . Sam film otrzymał nagrody jury ekumenicznego i FIPRESCI, mimo że przez dłuższy czas typowany był jako główny kandydat do Złotej Palmy (ostatecznie przegrał z „Bartonem Finkiem” braci Coen)
.
Ostatnią próbą wywalczenia najważniejszego wyróżnienia był „Czerwony” (1994), po realizacji którego Kieślowski ogłosił zakończenie kariery. Jak na ironię, doceniony na całym świecie film* (m.in. dwie nominacje do Oskara) został kompletnie zignorowany przez jury pod przewodnictwem Clinta Eastwooda – postanowiono nagrodzić Quentina Tarantino i jego „Pulp Fiction”.
Polański zgarnia pulę
Ostatni duży sukces polskiego kina w Cannes – a mówiąc jeszcze ogólniej – ostatni tak duży sukces komercyjny i artystyczny polskiego kina za granicą, to niewątpliwie "Pianista". Co prawda, film powstał w koprodukcji z Francją, Anglią i Niemcami i jest w języku angielskim, ale został wyreżyserowany przez polskiego reżysera, miał polskiego producenta i gros polskich nazwisk w ekipie (m.in. zdjęcia Pawła Edelmana, muzyka Wojciecha Kilara)
.
Film rozgrywa się w Polsce i opowiada o polskim doświadczeniu. Jednak historia koszmaru wojennego, widziana oczami Władysława Szpilmana (granego przez Adriena Brody’ego)
była na tyle interesująca, a także krzepiąca, że dotarła do widzów na całym świecie.
Polański otrzymał Oskara za reżyserię, sam film zgarnął też Cezara, BAFTĘ i dziesiątki innych nagród. Ale wszystko zaczęło się od sukcesu w Cannes, gdzie w wyścigu o Złotą Palmę pokonał m.in. "Nieodwracalne" Gaspara Noego, "Rosyjską arkę" Aleksandra Sokurowa oraz "Lewego sercowego" Paula Thomasa Andersona.
(jd/gk)